czwartek, 26 września 2013

Broszki zrobione


Mogą jechać na konkurs do Choszczna, jeżeli moja koleżanka będzie tam wiozła swoje prace. Pocztą nie puszczę, bo nie dojadą w całości. Wyszło ich cztery (każda o średnicy 6 cm), dostały tytuł "Pory roku" i są dość trwałe, bo lakier akrylowy był kładziony na bibułę niekiedy trzy razy. Zmieściły się w opakowaniu po "Dębowej", tylko nieco przemalowanym i spłyconym. Będzie co dawać w prezencie moim familijnym kobietom.


Dzisiaj skończyłem też kartkę na okoliczność ślubu, którą zamówiła koleżanka żony. Poszedłem w zaparte i dorobiłem do niej pudełko (format A5). Jest elegancko! Ciekawe, za ile można by było ją sprzedać? Może zrobić podobną i oddać na jaką licytację? Poradźcie! Pozdrawiam i jutro na grzyby jadę! Są!



czwartek, 19 września 2013

"O sierotkach"...

...to nowy spektakl, który z garstką młodzieży zrobiłem na tegoroczną Triadę Teatralną. Wyszedł z tego piękny, wzruszający, rustykalny obrazek, ale też dramatyczna opowieść o macosze bez serca, matce zza grobu i cudzie przemienienia ze złej w dobrą kobietę. Widzom to bardzo się podobało, więc odważyłem się pokazać go jeszcze raz w naszym mieście dla tych, którzy nie mogli być na premierze. Przyszło ich aż siedemnaścioro... Był to najlepszy spektakl spośród tych trzech, które pokazaliśmy publiczności. Dlatego chwalę się tym wydarzeniem, bo dzieciaki dały z siebie dużo, czego na próbach nie dało się zauważyć. Zdjęcie zrobił nasz lokalny fotograf, Marcin Pech, któremu bardzo dziękuję za wszystkie zdjęcia.


Już w piątek wyjeżdżamy z tym przedstawieniem do Drawska Pomorskiego, potem go pokażemy w Kostrzynie, Krześnicy i może w Gdańsku na festiwalu "Windowisko". Marzy mi się, by objechać z nim wszystkie okoliczne wioski, a może i domy kultury...


niedziela, 15 września 2013

Broszki

Ponieważ zbliżają się urodziny mojej żony, postanowiłem tym razem nie kupować prezentu, lecz go zrobić. Kolczyki i korale wykluczyłem, więc pozostało mi zrobienie bransoletki, albo broszki. Zawsze mam problem ze ścinkami z bibuły, przechowuję je w worze, ponieważ szkoda je wyrzucać, a do dużych form są jakoś za małe, toteż spróbowałem czy paznokciami da się kręcić krepę i co z tego wyjdzie. Wyszły miniaturowe kwiatki, listki i pałki nawet, więc znalazłem bazę, okleiłem ją jutową tkaniną i przyheftowałem te drobiazgi klejem. Przykleiło się! Polakierowałem akrylowym lakierem do podłóg - zesztywniało! Przypiąłem do żakietu żony - trzymało się! No, to mam prezent. Dwa dni później koleżanka ze Związku Nauczycielstwa Polskiego zaproponowała mi wzięcie udziału w konkursie plastycznym dla nauczycieli naszego województwa. Przeczytałem regulamin i doszedłem do wniosku, że mogę zrobić zestaw broszek, na których kolorystycznie zagoszczą cztery pory roku. Dorobiłem "zimę", przygotowałem materiał na "wiosnę" i "lato" i mam nadzieję to skończyć do przyszłej niedzieli. Na razie pokazuję dwie. Każda ma 6 cm średnicy. Czy mogą być?


czwartek, 5 września 2013

Dożynki...

... gminne w Pełczycach. Bo właśnie do Pełczyc zostaliśmy zaproszeni z naszymi pracami, bowiem w naszej gminie nie znalazło się dla nas miejsce. Byłem z trzema paniami, które wystawiały swoje kwiaty, papierową wiklinę i koronki. Dostaliśmy od organizatorów dwie chaty rybackie, poczęstowano nas kawą, potem chlebem ze smalcem i ogórkiem, na obiad dostaliśmy pierogi z soczewicą i zupę rybną. Na deser był wędzony leszcz - znakomity. Pierwszy raz czuliśmy się jak goście, a nie jak intruzy. Niewielu gości przewinęło się po alejce z rękodziełem, ale ci, którzy przystanęli przed naszymi chatami byli oczarowani różnorodością kwiatów, technikami ich wykonywania, papierową wikliną jeszcze bardziej, a para Niemców aż kupiła jednego kwiata, bo nie mogli uwierzyć, że to z papieru. Na okoliczość Dożynek w Pełczycach zrobiłem kilka koszyków z tradycyjnymi kwiatami oraz dwukolorowe łubiny, które wymyśliłem na parę dni przed.



Teraz pora odpocząć od ręcznych robót i czas wziąć się za teatralne projekty. Tak, ale czy będę zatrudniony w domu kultury jako instruktor teatralny? Może nowy pan Dyrektor będzie chciał mnie jeszcze na jakiś czas? W przyszłym roku mojemu teatrowi stuknie 20 lat... Pełen nostalgi i wspomnień pozdrawiam...

środa, 4 września 2013

Po urlopie...

... nie miałem jakoś weny, by uzupełnić swojego bloga. Chciałem się wyłączyć ze wszystkiego, by pod koniec sierpnia zająć się przygotowaniami do udziału w Dożynkach, na które zaprosiła nas miła pani z Pełczyc. Wyprawa była udana pod każdym względem: zakwaterowanie w gospodarstwie agroturystycznym "U Gazdy" w Brennej - super, a zwłaszcza wędrowanie na śniadania po łąkach, nasi przyjaciele - znakomici kompani do wspinaczek, wędrówek po zabytkach i biesiadowania, pogoda - wręcz afrykańska, spotykani artyści i ludzie - przeciekawi i pełni humoru, rozmaitość propozycji turystycznych - zaskakująca... Mógłbym wymieniać wiele walorów Beskidu zarówno Śląskiego jak i Żywieckiego istotnych dla turysty, ale wiem, że musimy tam jeszcze wrócić ze dwa razy, by głębiej wjechać w kolejne ciekawe miejsca. Zobaczyliśmy najważniejsze miejsca w: Bielsku Białej, Wadowicach, Żywcu (do Muzeum Browaru każdy powinien wejść), Ustroniu, Wiśle, Istebnej, Koniakowie, Milówce, Cieszynie, Inwałdzie (co za dziwny pomysł z zamkiem i smokami?), Górkach Wielkich i Małych, Brennej i Pszczynie. Do tego jeszcze przy okazji Czeski Cieszyn i słowacki Czadc. Parę pamiątek przytargaliśmy do domu (nareszcie zdobyłem drewniane ptaszki), ale najwięcej to udało się zrobić zdjęć. Mnie najbardziej interesowało rękodzieło i mieliśmy okazję podziwiać nie tylko masową produkcję ciupag i dzwonków, ale także autorskie galerie w Koniakowie, czy Wiśle oraz bibułkarskie rarytasy w Chacie Regionalnej w Milówce.


Oto wyjątkowe koła żywieckie, o których pani oprowadzająca niewiele wiedziała, ale powiedziała, że sama takie robi.




Leluje (te większe, po obu stronach lustra) - tak odmienne od kurpiowskich i bieszczadzkich.



I oczywiście koronki koniakowskie w chacie nieżyjącej już Marii Gwarek.


Do tej kolekcji wspomnień dołączyliśmy jeszcze kilka regionalnych potraw i sposobów podawania posiłków, np. korytko mięsa, placki pieczone na blasze z wyrzostkami, kita wędzona, nalewka na gorąco,czy pampuchy z jagodami. W Chacie Chlebowej w Górkach Małych zrobiliśmy masło, ser, upiekliśmy podpłomyki z ciasta chlebowego, zjedliśmy to ze smalcem, miodem i popiliśmy kawą zbożową z prawdziwym mlekiem. A na odchodne dostaliśmy wielki bochen chleba.



Jakby ktoś chciał pojechać do Brennej, do państwa Cieślarów - gorąco polecam. I pozdrawiam.