wtorek, 10 marca 2015

Postanowiłem...

... zrealizować swój sen o byciu w dużym mieście, w jakimś teatrze, na jakiejś sztuce i z radością skorzystałem z zaproszenia Daniela Źródlewskiego, który po 9 latach wrócił do reżyserii, by 20 lutego, w Akademickim Centrum Kultury w Szczecinie pokazać swoje nowe sceniczne dzieło. Spektakl nazywa się „Fumisteria” i w znacznej części oparty jest na tekście E. Ionesco „Król umiera czyli Ceremonie”. Połączono siły dwóch amatorskich zespołów – Teatru Karton i Teatru Nie Ma, by „stworzyć” spektakl w konwencji bajki o nieudolnym królu, o władzy, o pozornej miłości, życiu i oczekiwaniu na śmierć. Przyjemnym akcentem tego spektaklu okazały się marchewki z czosnkowym sosem rozdawane publiczności, która to przez półtorej godziny oczekiwała śmierci bezbarwnego monarchy manipulowanego nie tylko przez swoje żony, ale także przez astrologa-lekarza czy strażnika. Wszystko w klimacie absurdu i nonsensu, w smacznych kostiumach, ale jakoś bez iskry bożej, bez pazura, bez nerwu. Wiadomo – premiera! Ładne, grzeczne, formalnie poprawne, długie, ale też monumentalne przedstawienie. Takie spektakle zdarzały się Danielowi i został on wierny swojej stylistyce. Jestem pełen uznania za wybór dramatu, bo żaden teatr zawodowy, w obecnym czasie, nie zrobiłby sztuki E. Ionesco, bo to niekomercyjne dzieło, nie wprawia widzów w rechot czy każe bezmyślnie żuć gagi sceniczne. Wszystko to zrobili amatorzy!


            27 lutego pojechaliśmy z żoną ponownie do ACK w Szczecinie, ale tym razem na zaproszenie Tatiany Malinowskiej-Tyszkiewicz (Rosjanki, od lat mieszkającej w Polsce i pracującej z uzdolnioną aktorsko młodzieżą), by obejrzeć jej kolejną premierę „Duży zły wilk”, zrobioną z Teatrem Nie Ma.
Tekst został oparty na sztuce teatralnej Edwarda Albee'go „Kto się boi Virginii Wolf i opowiada o spotkaniu dwóch par małżeńskich, które żyją w światku akademickich zmagań z karierą zawodową, służalczością, hipokryzją i nudą. Oto, co w swoim programie napisał Teatr Nie Ma: „Późna noc, morze alkoholu i dwie małżeńskie pary. Każda z innym bagażem doświadczeń i wachlarzem skrajnych emocji… Miłość miesza się tu z nienawiścią, namiętność z obojętnością, upokorzenie z przyjemnością, a hipokryzja z bezlitosną prawdą. Całość tworzy mieszankę iście wybuchową. Czas rozpocząć perwersyjną grę…. Czy ktoś wyjdzie z niej cało?” W tę grę zostaliśmy wciągnięci nieświadomie, sekundując do Georgowi, to Marcie. Każdy z widzów pewnie poszukiwał w sobie odwagi, brawury, kompromisu i żalu, by przynajmniej emocjonalnie upokorzyć swoje grzechy. Sztuka grała na emocjach, a właściwie kwestie podawane przez czwórkę aktorów - to bolały, to śmieszyły, to zatykały… Grą aktorską wyróżniała się tylko Joanna Sadłowska, która ogromnie prawdziwie i sugestywnie przekazała cały dramat swojej postaci. Brawo! Brawo Amatorzy! Brawo pani Reżyser.


            I jeszcze jedno amatorskie zjawisko. Od 60 lat Towarzystwo Kultury Teatralnej organizuje dla amatorów jedyny w Europie konkurs pięknego mówienia poezji i prozy – Ogólnopolski Konkurs Recytatorski. Dziesiątki tysięcy młodych ludzi terminowało w tym konkursie latami lub incydentalnie, a spora liczba dostała się do szkół artystycznych i z powodzeniem występuje w teatrach, gra w filmach, serialach, a nawet w reklamach. Nikt z nich nie wstydzi się, że próbował swoich sił w OKR-ze, że jeździł na inne konkursy, bo odkrył w sobie pasję, powołanie czy miłość do grania na scenie. Jest też spora grupa seniorów, którzy przez kilkadziesiąt lat recytują, bawią swoich widzów, szkolą młodzież i dzieci. Z OKR-u wyrosła idea stworzenia Małego Konkursu Recytatorskiego przeznaczonego dla dzieci i młodzieży gimnazjalnej, który stał się kuźnią dla młodych talentów aktorskich, pieśniarskich, a nawet tanecznych. 4 marca, w Myśliborskim Ośrodku Kultury, odbywały się eliminacje powiatowe tego konkursu, na który z naszej gminy delegowano 9 osób – 6 ze szkół podstawowych i 3 z gimnazjów. Z Dębnowskiego Ośrodka Kultury o kwalifikację wojewódzką starały się trzy recytatorki: Wiktoria Zając, Pola Dec i Joanna Kubica, która wprawdzie mieszka w Mieszkowicach, ale na zajęcia przyjeżdża do Dębna. Wszystkie trzy uczestniczki są debiutantkami w tym konkursie. Z radością przyjęliśmy werdykt jurorek MKR-u, bowiem okazało się, że Pola Dec została wyróżniona w kat. klas I-III, a Joanna Kubica została zakwalifikowana na wojewódzki finał do Szczecina Dąbia, jako jedyna gimnazjalistka. Czy tam zadziwi jurorów? Przekonamy się o tym w kwietniu.

Pola i Joasia - przed werdyktem


            Z takich małych sukcesów wyrastają wielkie osiągnięcia. I nie muszą to być osiągnięcia artystyczne. Amatorzy kochają swoje predylekcje, czasami nawet je rozwijają w podeszłym wieku, a że są w mniejszości – to nie szkodzi. Potrzebni są nam przecież również sklepikarze, stolarze, agenci ubezpieczeniowi czy prawnicy, bo to oni podziwiają artystów, bo bez artystów świat byłby jeszcze bardziej szary i ponury. Dobrze, że ich tak niewielu rodzi się na kamieniu.
                 Z prac ręcznych nie zrezygnowałem. Zamówienia już poszły do odbiorców, a były to głównie palmy i kartki. Palmy już widzieliście, więc pokazuję jedynie kartki. Te na Wielkanoc również.



Urodzinowa dla księdza

Urodzinowa dla 10 letniej damy


Urodzinowo-imieninowa z akcentem na imieniny
         Pora wyjść do ogrodu, bo krokusy szaleją kolorami, a ubiegłoroczne liście paskudzą swoją szarością. Drzewa pobielone i kawałek gruntu skopany pod sałatę. A w pracowni wazoniki na palmy, palmy, koszyki bez kwiatów, ale do 19 kwietnia zdążę coś dokończyć. Tymczasem pozdrawiam wiosennie i pracowicie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz