wtorek, 2 grudnia 2014

Tyle się działo...

... ostatnio, że trudno cokolwiek umieścić na pierwszym miejscu. Wybory mamy już za sobą i chyba należy się z tego cieszyć, bo burmistrz ten sam, ale za to Rada wymieniona w 80%, czyli prawie nowa. I o taką zmianę "biliśmy się" w tej kampanii! Etatowi radni przeszli już do lamusa historii i niech tam obrastają kurzem. Równie ważne były imprezy kulturalne. Oczywiście żaden kandydat na Radnego czy Burmistrza nie deklarował się, że kulturę wesprze lub chociaż ją będzie tolerował, więc musimy sami szukać takich miejsc i miejscowości, w których dzieje się coś ważnego i po szarzyźnie małomiasteczkowej degrengolady jedziemy z żoną doznawać estetycznych wrażeń poza gminę. Wprawdzie zdarzyło się, że ruszyło kolejne wydanie Turnieju Sztuki Recytatorskiej "Liść Dębu", do którego przegotowywałem debiutującą w recytacji Ulę Hejbowicz (za rok będzie emerytką). Z największą tremą świata, zaziębiona, ale zdeterminowana dała popis swoich umiejętności tak wielki, że wbiła w fotele dzieci, dorosłych, a najbardziej jurorki. Ula zdobyła I nagrodę. Gratulacje za wolę sprawdzenia się w tak trudnej sztuce słowa.


29 listopada mieliśmy być na premierze nowego spektaklu Teatru Abanoia oraz zostać na małym jubileuszu. Wyjechaliśmy do Szczecina dużo wcześniej, aby odebrać czekające na nas zaproszenie w Teatrze Kana. Gdy wjechaliśmy na S 3, tuż za Myśliborzem, stanęliśmy w korku. Okazało się, że przed nami chwilę wcześniej zdarzył się wypadek. Z radia dowiedzieliśmy się, że policja udrożni drogę dopiero za dwie godziny. Premiera miał się rozpocząć o 19.00. Stanęliśmy w korku o 18.06. Szef teatru telefonu nie odbierał, więc musieliśmy przeprosić za naszą nieobecność pisząc sms i wrócić do domu. Drogę odetkano o 20.22. Natomiast 30 listopada, nauczeni doświadczeniem, pojechaliśmy aż dwie godziny wcześniej do Gorzowa Wlkp. (tylko 40 km) na drugi dzień trwającego tam Ciężki Festiwalu - festiwalu multikulturowego, podczas którego mogliśmy zobaczyć znakomity spektakl Caryl Swift "Matka Mejra i jej dzieci, zobaczyć wernisaż obrazów Romany Kaszczyc z Barlinka, obejrzeć cztery krótkie fabuły i dokumenty Marcina Bortkiewicza, a na koniec posłuchać koncertu Natalii Sikory. Były też radosne spotkania ze znajomymi, dawno nie widzianymi oraz pytania na temat kontynuacji tego projektu w przyszłym roku. Marcin Ciężki - twórca tego festiwalu, chce robić go dwa razy do roku. Mamy więc dokąd jeździć i na jak wiele. A tak wygląda Caryl Swift w swoim przerażającym monodramie.


A tu Roma Kaszczyc w moim towarzystwie.



Był też czas na prowadzenie warsztatów i robienie ozdób świątecznych. Oto co mi wyszło, więc może pokażę te drobiazgi na jarmarku w Kostrzynie, jeżeli się ociepli.








Będzie w domu ładnie, a może ktoś zechce sobie kupić taką ozdóbkę i też będzie miał ładnie, albo chociaż napisze komentarz pod spodem, że to ładne ręczne robótki... Pozdrawiam tych, którzy tu zaglądają i zastanawiają się czy zostawić dobre słowo. Wierzę, że kiedyś coś napiszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz