środa, 4 września 2013

Po urlopie...

... nie miałem jakoś weny, by uzupełnić swojego bloga. Chciałem się wyłączyć ze wszystkiego, by pod koniec sierpnia zająć się przygotowaniami do udziału w Dożynkach, na które zaprosiła nas miła pani z Pełczyc. Wyprawa była udana pod każdym względem: zakwaterowanie w gospodarstwie agroturystycznym "U Gazdy" w Brennej - super, a zwłaszcza wędrowanie na śniadania po łąkach, nasi przyjaciele - znakomici kompani do wspinaczek, wędrówek po zabytkach i biesiadowania, pogoda - wręcz afrykańska, spotykani artyści i ludzie - przeciekawi i pełni humoru, rozmaitość propozycji turystycznych - zaskakująca... Mógłbym wymieniać wiele walorów Beskidu zarówno Śląskiego jak i Żywieckiego istotnych dla turysty, ale wiem, że musimy tam jeszcze wrócić ze dwa razy, by głębiej wjechać w kolejne ciekawe miejsca. Zobaczyliśmy najważniejsze miejsca w: Bielsku Białej, Wadowicach, Żywcu (do Muzeum Browaru każdy powinien wejść), Ustroniu, Wiśle, Istebnej, Koniakowie, Milówce, Cieszynie, Inwałdzie (co za dziwny pomysł z zamkiem i smokami?), Górkach Wielkich i Małych, Brennej i Pszczynie. Do tego jeszcze przy okazji Czeski Cieszyn i słowacki Czadc. Parę pamiątek przytargaliśmy do domu (nareszcie zdobyłem drewniane ptaszki), ale najwięcej to udało się zrobić zdjęć. Mnie najbardziej interesowało rękodzieło i mieliśmy okazję podziwiać nie tylko masową produkcję ciupag i dzwonków, ale także autorskie galerie w Koniakowie, czy Wiśle oraz bibułkarskie rarytasy w Chacie Regionalnej w Milówce.


Oto wyjątkowe koła żywieckie, o których pani oprowadzająca niewiele wiedziała, ale powiedziała, że sama takie robi.




Leluje (te większe, po obu stronach lustra) - tak odmienne od kurpiowskich i bieszczadzkich.



I oczywiście koronki koniakowskie w chacie nieżyjącej już Marii Gwarek.


Do tej kolekcji wspomnień dołączyliśmy jeszcze kilka regionalnych potraw i sposobów podawania posiłków, np. korytko mięsa, placki pieczone na blasze z wyrzostkami, kita wędzona, nalewka na gorąco,czy pampuchy z jagodami. W Chacie Chlebowej w Górkach Małych zrobiliśmy masło, ser, upiekliśmy podpłomyki z ciasta chlebowego, zjedliśmy to ze smalcem, miodem i popiliśmy kawą zbożową z prawdziwym mlekiem. A na odchodne dostaliśmy wielki bochen chleba.



Jakby ktoś chciał pojechać do Brennej, do państwa Cieślarów - gorąco polecam. I pozdrawiam.

1 komentarz: